Blog o projekcie FINCA LA FUENTE, który realizuję na Gran Canarii z moim partnerem.
Dwa światy i dwoje ludzi, którzy poznali się rok temu i mieli szczęście dzielić podobne marzenie. O stworzeniu pięknego miejsca do życia dedykowanego życiu w harmonii z naturą i twóczości, uczenia się samowystarczalności, produkowania owoców i warzyw, apikultury. Miejsca dbania o naturę, rośliny i zwierzęta, zwłaszcza te, które ktoś inny źle traktował lub nie chciał. Miejsca, gdzie ludzie o podobnych wartościach i upodobaniach są mile widziani i zapraszani do wspólnych działań, do sąsiedztwa oraz do odwiedzania nas po prostu.
Oboje pochodzimy z Polski, ale czuliśmy, że nie chcemy tam teraz mieszkać…
Już od rok wcześniej ogładałam jakieś działki na zakup, ale tak naprawdę zaczęliśmy szukać ziemi już razem koło listopada 2020. Zobaczyliśmy wiele pięknych miejsc, które braliśmy pod uwagę, ale odkąd znaleźliśmy tę, którą w końcu kupiliśmy, zawsze do niej wracaliśmy. Urzekło nas położenie w zielonej, cichej, pięknej i rzadko zabudowanej okolicy z widokiem na góry drzewa oraz na ocean i Las Palmas. Ekspozycja działki S-E, osłonięta od wiatru, bardzo przyjaźni sąsiedzi, najżyźniejsza gleba na wyspie, duża ruina, która pozwala na legalną zabudowę na terenie chronionym, zróznicowany teren- trochę stoku i część spłaska, dla Las Palmas 30min autem.
Postanowiliśmy udokumentować tę niesamowitą podróż nie tylko po to, aby podzielić się naszymi doświadczeniami z budowy domu w obcym kraju, ale także aby dzielić się tym czego nauczymy się o tworzeniu takiego miejsca: ekologicznego, zrównoważonego, samowystarczalnego, a także ąby zaprosić osoby, którym marzą się podobne projekty, do zakupu ziemi w naszych okolicach. Jednocześnie chcemy zaprezentować działania naszej niesamowitej ekipy budowlanej z Organic Life Projects, która jest z nami w każdym elemencie układanki i, prawdę mówiąć, gdyby nie oni, nie wiem czy byśmy się podjęli tak złożonego przedsięwzięcia już teraz. Pomagają nam oni od początku: od oceny działki i jej potencjału, przez pozwolenia na budowę, projekt i budowę 2 ekologicznych domów z zielonym dachem, projekt zagospodarowania terenu, budowę ogrodu, sadów, upraw, szklarni, schronień dla zwierząt, zrobienie drogi dojazdowej, 2 zbiorników wody i instacji systemu paneli słonecznych dla domu i całego gospodarstwa, a w przyszłosci jeszcze jeden domek jaskiniowy dla gości i jaskiniowe spa. Słowem – prawie we wszystkim. Jeśli interesuje Cię ich działalność i dotychczasowe realizacje, zajrzyj na Instagram pod Organic Life Projects.
Dzień 1 Długo czekaliśmy na ten moment. Nie możemy się doczekać, aby zobaczyć, jak te ruiny i zniszczona rolniczą chemią gleba zmienią się w ciągu najbliższych 8 miesięcy.
Dzień 3, 4, 5 Wielkie sprzątanie działki, wycinanie jeżyn, które uniemożliwiały nawet zbliżenie się do domu i wypełniały część domu- tę z kamienia- po brzegi. Po ich usunięciu, odkryliśmy ogromną przestrzeń za domem, która później zostanie zaadaptowana na siłownię, pralnię i pomieszczenie gospodarcze. Ściana w części kamiennej opadła prawie sama, wystarczyło ją lekko popchnąć. Przestrzeń przed domem i pierwszy stok jest już oczyszczona, odsłania się miejsce na przyszły taras, ogródek i laurowy lasek na stoku. Nastroje pracowników są dobre, w przeciwieństwie do pogody, która bardziej przypomina jesień niż lato. I, co bardzo ważne, sąsiedzi lubią nas! Przychodzą się przywitać, życzą nam powodzenia, oferują pomoc. Jest dobrze.
Dzień 7 i 8 Dzisiaj, w słoneczne niedzielne popołudnie, odwiedziliśmy fincę (działka po hiszpańsku) z przyjaciółmi. Przemiło jest dzielić swoją radość. Podobało im się wszystko: od ruiny, przez lokalizację, widoki, a zwłaszcza to, że, mimo odległości, wciąż widać z działki plażę Las Canteras w Las Palmas i półwysep La Isleta. Zdałam sobie sprawę jak bardzo lubię tam być, że za każdym razem, gdy wsiadam do samochodu, już nie mogę się doczekać kolejnej wizyty. Następnego dnia rano nastąpiło wielkie odkrycie: po wycięciu kolejnej linii jeżyn na pierwszym zboczu, poniżej widać wejście do jaskini! Takie odkrycia to prawdziwy skarb, bo na chronionym obszarze można zaadoptować do użytku własnego jedynie istniejące już budowle/ruiny/szałasy/albo poszerzyć jaskinię. Reszta terenu może być tylko do użytku rolniczego. Tym samym mamy jaskinię, którą mamy nadzieję zmienić kiedyś w małe spa!
Dzień 10 Dzielni robotnicy zwalili stary dach młotami. Bez żadnego specjalnego wyposażenia ochronnego, po prostu wspieli się po niezbyt godnej zaufania konstrukcji. Wydawało się wręcz, że dobrze się bawią! Podjęliśmy decyzję o zainwestowaniu w naprawę naszej drogi dojazdowej, zamiast ulepszania drogi sąsiada, wygodniejszej, ale nie naszej. I okazuje się że również będziemy mieli własny zbiornik wody! Chował swój potencjał, zarośnięty jeżynami, podobno był uszkodzony, nie wart reperowania. Nie mieliśmy go więć kupować, ale przez nieuwagę właściciela, pojawił się on w dokumentach dopiero w momencie podpisywania sprzedaży, ku zaskoczeniu naszej i jego też.. I to zostawił, bo nie chciał już robić zamieszania, którego było już niemało. Teraz się dowiadujemy, że w posiadaniu dużej działki zbiornik jest najważniejszy i gdyby nie on, trzeba by zaraz podobny budować w innym miejscu. Mieliśmy fuksa!
Dzień 13 Kolejne wielkie odkrycie! Dzisiaj podczas czyszczenia naszego zbiornika na wodę, odkryliśmy ogromną jaskinię galeryjną. Wbija się głęboko pod dużą górą, a to może oznaczać dużo czystej, źródlanej wody! O ile wciąż ją zbiera. Bez dachu dom wydaje się teraz bardzo mały i biedny. Ciągnik poszerzył przestrzeń za domem i zastanawiamy się, czy trzeba wykopać drzewo laurowe na rogu, czy uda nam się dopasować je do konstrukcji, mam nadzieję że tak. Dziś doświadczony elektryk Antonio przyjechał, aby ocenić możliwości połączenia się z dostawcą energii, czy raczej opierać się 100% na energii słonecznej. Dowiemy się wkrótce. I pojechałam rowerem z domu gdzie mieszkamy na fincę, autem 8 min, rowerem prawie godzina. Jednak jest to dość wysoko w górach!
Dzień 30 W weekend spotkaliśmy się z sąsiadami od strony zachodniej, aby wyznaczyć linię graniczną naszej działki. Tak naprawdę 3/4 sąsiadów to jedna rodzina, która zamieszkuje te tereny od kilku kilku pokoleń i nie interesują ich zbytnio mapy dołączone do aktów notarialnych, bo oni lepiej wiedzą, jak od zawsze przebiegały granice i kto do czego ma prawo, nie tylko jeśli chodzi o własność, ale też o udostępnienie przejścia, dostępu. Przez dwa dni obawialiśmy się, że będzie z tego poważny problem, że sąsiad może uniemożliwić nam stworzenie drugiego dużego zbiornika na dolnej części działki, który zbierałby wodę spływającą z góry plus z deszczu i źródełka, które pojawia się tam zimą. Idąc na spotkanie z nimi starałam się nastawiać na znalezienie pozytywnego dla wszystkich wyjścia. Na wstępnie łatwo nie było, bo sąsiadka emocjonalnie podeszła do sprawy, na co ja rozłożyłam ręce w geście poddania, ale okazało się w końcu, że, tak jak im przynależy prawo wejścia na nasz teren (tam gdzie ten zbiornik w przyszłości), tak my mamy prawo do stromej ścieżki do ich domów, która w ogóle nas nie interesuje. Zaproponowali więc, że my notarialnie się zrzekniemy ścieżki, a oni swojego wstępu i dadzą nam prawo do zbudowania zbiornika opierając go o ich stary kamienny mur. Sukces! Jak dobrze że wcześniej ze wszystkimi nimi już mieliśmy dobry kontakt, wymienialiśmy czekoladki na fasolkę szparagową i nas zwyczajnie polubili.
Dzień 38 Dom przeszedł gruntowny peeling i lifting. Ostukaliśmy starą warstwę tynku, zeby później wzmocnić je nowym i wszystkie ściany podniesione są teraz do ostatecznej wysokości dachu. Jesteśmy już zameldowani w naszym nowym, jakże mało istniejącym domu! Jest co świętować..znowu. Pamiętacie sąsiadów i kamienny mur na granicy dolnej części lądu? No cóż, wciąż jest niepewne kiedy i jak to zostanie rozwiązane. Sąsiad nie odebrał 3 moich telefonów, a kiedy pojawił się na ziemi i powiedział pracownikom, że nie jest pewien, czy chce podpisać proponowaną (przez niego przecież!) win-win umowę. A my juz byliśmy u adwokata i topografa pogadać o tym jak to przeprowadzić.. odrobiliśmy pracę domową. Cóż, naciskać nie będziemy, stara dobra zasada: jeśli nie wychodzi kiedy po coś sięgasz, odpuść i samo przyjdzie. Czas pokaże, na razie drugi zbiornik poczeka. Dziury w ścianach jak w serze! Mamy już wykute wszystkie nowe okna i drzwi. Musieliśmy nieco skorygować rozmiary niektórych z nich, tu poszerzyć drzwi, tam okno, albo przesunąć świeżo postawioną ściankę działową. Na szczęście wszystko jest na czas (choć w ostatnim momencie..), a nasza ekipa jest cierpliwa. Sąsiad od muru na dole sam do nas zadzwonił i potwierdził wcześniejsze ustalenia, mówi że szukają dokumentów i że niebawem możemy wszystko podpisać, uff! 4 łóżka kompostowe odłożyliśmy dużą ilością nawozu krowiego i teraz już tylko pozostaje zakryć ziemią, podlać i za parę miesięcy będzie kompost jak marzenie. Teraz wracamy do grządek na warzywa i do kopania kolejnych stanowisk dla drzewek. Mamy czym się rozerwać. Wciąż nie wiemy co z wodą, sąsiad się nie odezwał jeszcze aby pokazać gdzie możemy się podłączyć. W międzyczasie inny sąsiad radzi żeby wziąć tez wodę z miasta przynajmniej na teraz, do budowy. Z tym ponoć nie ma tyle wymagań i zamieszania. Dowiemy się jak to wygląda. Od paru dni delektujemy się naszą drogą dojazdową – zjazdem, który zrobiła ekipa – jest szeroka, odpowiednio nachylona i w dodatku piękna, pomarańczowa, dzięki czemu wygląda jak z gliny. Świetna robota. I poznaliśmy kolejnych 3 sąsiadów! Przemiły starszy pan, który ma pole ziemniaków obok, dziś ubolewał że ostatnie upały spaliły mu część uprawy. I 2 Niemców, którzy mają działkę i dom powyżej od nas. Przedstawił nam ich.. nasz obecny sąsiad- elektryk Antonio. Ten sam który miał nam pomóc z instalacją elektryczną/zrobić drugą ekspertyzę przed zakupem paneli (w końcu jego kolega wrócił z wakacji i mówi że się do nas wybiorą żeby wrócić do tematu). Tydzień 7 Ostatnie przygotowania do startu pierwszej plantacji i do pokrycia domu dachem! W tym tygodniu szykujemy się do sadzenia drzewek owocowych i warzyw w nadchodzący weekend wspólnie z ekipą przyjaciół i znajomych. Większość czasu spędziliśmy budując grządki dla warzyw, kopiąc i wypełniając dziury pod drzewa owocowe obornikiem. W tym czasi nasza ekipa budowlana ciężko pracowała na dachu i zewnętrznych ścianach. Postawienie, bez specjalistycznego sprzętu, dużych pni eukaliptusowych nad ścianami, jako główna konstrukcja dachu, zajęło tylko jeden dzień! I mamy już wycięte wszystkie otwory na okna, w tym 2 piękne okrągłe w części gdzie będzie nasza sypialnia. Kontynuujemy poszukiwania najlepszego rozwiązania tematu wody. Przyjechał pracownik wód miejskich i powiedzial ze podłączenie do nich ani się nie opłaca ani nie ma sensu, bo tę samą wodę (z tego samego źródła!) możemy mieć taniej i lepszą, bo przed chlorowaniem, poprzez podłączenie do punktu wody rolniczej nieopodal.. No więc kolejny zwrot akcji i mam nadzieję, że już teraz będzie z górki. Najbliższa niedziela będzie wielkim świętem. Spodziewamy się, że około 25 osób pomoże nam w obsadzeniu pierwszych 50 drzewek owocowych w ziemi, a także 5 potężnych grządek warzywnych. Pozostaje przygotować strefę piknikową i spędzić dzień w kuchni aby ich godnie pożywić po pracy. Tydzień 13 W związku z naszą niedawną podróżą do Polski od dłuższego czasu nic nie pisaliśmy, więc w tym poście podzielimy się z Wami wieloma nowościami! Wrześniowa niedzielna impreza społecznościowa wyszła rewelacyjnie – zorganizowane przez nas spotkanie w celu sadzenia warzyw i drzew poszło idealnie! W połączeniu z wegańskim grillem i muzyką był to świetny czas dla wszystkich zaangażowanych. Większość ludzi pytała o kolejną okazję, aby przyjść na finkę i zrobić coś podobnego, więc musieli się dobrze bawić. Po tak niesamowitym wydarzeniu już myślimy o zorganizowaniu jeszcze większego w listopadzie. Od tego czasu minęło kilka tygodni, a my już zbieramy nasze świeże warzywa z ogrodu! Szpinak, sałata, bazylia, buraki, trochę truskawek – wszystko pyszne, a wkrótce będzie tego dużo więcej. Życie z plonów własnej ziemi ma w sobie pewne magiczne uczucie, to niemal duchowe doświadczenie. Szkoda że ludzie odchodzą od niego coraz dalej. W końcu zrobiliśmy również podłączenie do wody! Woda płynie do nas korzystając z lokalnego, rolniczego systemu wodnego, do którego przyłączeni jestesmy szeroką rurą. Aby to wszystko zainstalować, trzeba było się przedrzeć przez masę gęstych i kłujących krzewów, ale dla naszej niesamowitej ekipy nie ma rzeczy niemożliwych. Póki co, żeby napełnić nasz zbiornik, musimy raz na 6 tygodni dzwonić do byłego właściciela, żeby otworzył główny zawór. Mam nadzieję, że z czasem będzie to trochę łatwiejsze i będziemy mogli wprowadzić pełną automatyzację. Również w samym domu dużo się zmieniło przez ostatnie tygodnie! Dach jest już praktycznie gotowy na przybycie głównej wodoodpornej membrany. 300 kg najważniejszej części dachowej zostanie dostarczone i zainstalowane prawdopodobnie już w tym tygodniu! Antresola i schody do sypialni też są prawie gotowe i już wyglądają przepięknie! Drewniane, zaokrąglone, rustykalne i schludne, po prostu idealne. Obie części domu są już praktycznie przygotowane do montażu okien i drzwi. Ściany zostały pokryte porządną warstwą naturalnego, glinianego tynku, a gościnne mieszkanie zyskało nowe ściany. Dziś stolarz zmierzył otwory na okna i drzwi. Po ich wstawieniu pozostaje już tylko zaprojektowanie i wykończenie wnętrz. W ciągu ostatnich kilku tygodni przesadziliśmy 4 duże drzewa laurowe. Z powodu nowego dachu musieliśmy przenieść je zza domu do ogrodu na froncie. Trzymajcie kciuki, aby wszystkie przeżyły i abyśmy mogli cieszyć się ich cieniem przez długie lata. Tydzień 19 Z powodu deszczu musieliśmy opóźnić pokrycie dachu materiałem izalacyjnym i czekać kolejny tydzień na całkowite wyschnięcie drewna. Kiedy pracownicy w końcu zaczęli to robić, ku naszemu wielkiemu zaskoczeniu odkryli, że cały dach ma około 350 metrów kwadratowych!! W mieszkaniu gościnnym pojawiły się nowe ściany łazienki i zewnętrzna warstwa tynku, a jedynie salon i kuchnia nie mają już dachu. Będzie bardzo przytulnie i przestronnie. Swój ostateczny kształt zyskał też przeszklony salon, który czeka już tylko na okna i drzwi. Wewnętrzny salon otrzymał pierwszą warstwę farby ściennej i 2 duże okna dachowe. Co więcej, zaczęliśmy tam prace nad artystycznym witrażem z butelek, spędzając kilka dodatkowych (!) godzin po pracy z Jose, szefem kuchni naszej budowy. Dobrze się przy tym bawimy, chociaż początki były bardzo frustrujące. Nie wiedzieliśmy, jak ciąć butelki, trochę ucierpiały nasze ręce. Teraz znamy sposoby i triki, aby zrobić to skutecznie i bezpiecznie. Mam nadzieję, że będzie pięknie i wart tego wysiłku! Spotkaliśmy się z Fabiolą, od której kupiliśmy dolną część finki. Przyjechała pokazać nam inne ziemie na sprzedaż z 2 ładnymi domami. Mam nadzieję, że wkrótce pomogę jej znaleźć zainteresowanych i krok po kroku stworzymy żywą społeczność pewnego dnia. Nasz ogród warzywny obrodził wspaniale! Codziennie mamy na stole te obfite, dojrzałe i pyszne warzywa i już wiemy, że nigdy nie moglibyśmy wrócić do kupowania warzyw w supermarkecie. I wreszcie, przygotowujemy ziemię i projekt parku obok domu. Będzie miał kształt spirali ze ścieżkami wśród drzew, krzewów i jagód. A oba stoki są przygotowywane i kształtowane na małe lasy. Nie możemy się doczekać posadzenia drzew, które rozpoczniemy za tydzień na naszym kolejnym wydarzeniu! Zapraszamy wielu przyjaciół, aby przyszli i zrobili to z nami, a także poświętowali. Wydaje się, że zbierzemy sympatyczne grono miłośników drzew i natury, będzie pięknie.
Ja, Agata, mieszkam na Gran Canarii od 6,5 roku. Przyleciałam tu którejś zimy, gdy bardzo mi już przeszkadzał krakowski smog, z biletem w 1 stronę po znalezieniu mojej “bucket list” z czasów nastoletnich, gdzie napisałam: “wyspy kanaryjskie- wyspy szczęśliwe i naucz się j.hiszpańskiego”. I zostałam.
Piotr właśnie wrócił do Europy po 8 latach spędzonych w Kanadzie i zakochał się w i na;) Gran Canarii podczas żeglugi wśród wysp rok temu.
Rozważaliśmy Portugalię, Szwajcarię, a nawet Szwecję, ale ostatecznie konkurs wygrała Gran Canaria.
Powodów było wiele:
8 stref klimatycznych, zimy najcieplejsze w Europie (geograficznie jest to Afryka), generalnie wieczna wiosna i wegetacja owoców/warzyw przez okrągły rok,
Ocean i góry w zasięgu 15 minut jazdy,
wyspa wielkości Londynu, ale z 1/10 jej populacji,
ogólnie życzliwi, zrelaksowani i uśmiechnięci mieszkańcy,
specjalne rozwiązania podatkowe dla biznesu i otwartość na innowacyjne inicjatywy,
ogromna i żywa społeczność cyfrowych nomadów,
przemiła społeczność pasjonatów tańca (moja pasja),
wiele eko osób, miejsc i inicjatyw.
Jednak sfinalizowanie sprzedaży nie było takie proste. Począwszy od wielu problemów z ewidencją gruntów (które wydawały się niemożliwe do rozwiązania), przez niespodziewaną hipotekę na część gruntu, aż po starego kanaryjskiego właściciela, z którym bardzo ciężko się współpracowało. A kiedy w końcu wydawało się, że zatrudnieni do tego topograf i prawnik rozwiązali wszystkie problemy, pojawiła się kolejna niespodzianka – zgodnie z księgami 1/7 domu (w rzeczywistości ruiny) i kawałek ziemi tuż przed nim należał do innego sąsiada… Więc znaleźliśmy właściciela (a właściwie 5 właścicieli) i z nimi również umówiliśmy się na zakup ich 3500mkw.
5 miesięcy po tym, jak po raz pierwszy znaleźliśmy ziemię – zrobiliśmy to! 15 czerwca podpisaliśmy dokumenty i kupiliśmy naszą wymarzoną ziemię (i ruiny). I tu zaczęła się prawdziwa przygoda…
Dzisiaj nasi przyjaciele z Organic Life Projects weszli na naszą finkę i zaczęli porządkować teren wokół naszego przyszłego domu. Zaczynamy budować nasz wymarzony dom!
Już teraz przygotowujemy zbiornik, remontujemy, wzmacniamy mury, instalujemy rury, ponieważ potrzebujemy wody do budowy domu, do betonu.
Ponadlto mamy już większość nowych otworów okiennych, więc konstrukcja nabrała więcej powietrza i przestrzeni ale też wydaje się teraz chuda i delikatna. Od teraz dom będzie już tylko tył i nabierał krągłości – bo ostrym kątom dziękujemy.
I mamy 3 góry kupy! Nie, nie jest to nowe odkrycie na działce, tylko to nawóz: 2 ciężarówki od krów i jeden od koni. Zaczęliśmy już też tworzyć grządki warzywne i pierwsze 10 dołków na drzewa wypełnione mieszanką nawozów i gleby. Już nie mogę się doczekać, aby zaprosić rośliny na ucztę, którą dla nich przygotowaliśmy.
I najważniejsza część całego projektu – woda! Nie tylko dla ziemi, ale i dla domu. Po wizycie w urzędzie wodociągów miejskich zorientowaliśmy się, że nie chcemy ich wody, ponieważ: 1.pochodzi głównie z oceanu i zawiera dużo substancji chemicznych po procesie odsalania 2. a cały proces napędzamy jest spalaniem ropy. A przecież możemy mieć wodę z gór i deszczu, potrzebujemy tylko dobrego filtra, przez który przeleci zanim użyjemy jej w domu i do picia. Nawiązaliśmy więc kilka kontaktów, spotkaliśmy się z panem Lito i już niedługo dzięki sąsiadowi dowiemy się, gdzie podłączyć naszą rurę, żeby woda popłynęła w naszym kierunku. Trzymajcie kciuki!
Byliśmy przekonani, że mówimy o 200 metrach domu plus część z tyłu, która na razie nie będzie zagodarowana. Ale przy wszystkich rozbudowach szklanego tarasu (wraz z apartamentem dla gości) osiągniemy 320 metrów kwadratowych. Niesamowite i zabawne, że dopiero teraz zdaliśmy sobie z tego sprawę.
Teraz mamy już cały dach pokryty 3 warstwami membran i zaczynają go wypełniać ziemią. Wyższa część, w której znajduje się nasza sypialnia, jest już gotowa do uprawy trawy i roślin. Ten duży budynek znika pod tym przykryciem. Tak ekscytujące!
Pokazała nam też krętą drogę, która jest nasza (wiedzieliśmy o istnieniu tam ścieżki, ale nie wiedzieliśmy, że jest to właściwa droga o szerokości 3 m!) i łączy naszą dolną część z drogą przed nami. Pisaliśmy kiedyś o sprawie z sąsiadem, który jest właścicielem kawałka kamiennej ściany i nie chciał, abyśmy tworzyli obok niego zbiornik na wodę, bo twierdzi, że ma prawo przechodzić obok muru. Miał znaleźć dokument potwierdzający to i gdzie u notariusza zamienić te drogi. To było 3 miesiące temu, nadal nic, a teraz Fabiola zapewnia nas, że ten dokument nigdy się nie pojawi, bo nie istnieje.. że nie powinniśmy się tym martwić, wystarczy zrobić zbiornik w odległości 1m od ściany i że my nigdy nie powinniśmy rezygnować z drogi, ponieważ pewnego dnia możemy jej potrzebować. Kolejna zaskakująca zmiana wektora.
Dzień 49